17 lutego 2017

chapter VII

~*~ touch my soul and hold it tight

I've been waiting all my life ~*~



Obudziłam się rano przytulona do czyjegoś nagiego torsu. Przetarłam oczy i uniosłam się delikatnie, zerkając na osobę, na której leżałam, gdy zobaczyłam, że to Peter ulżyło mi trochę, ale nasze ubrania porozrzucane po całym pokoju nie ułatwiały i tak sprawy. Z cichym jękiem podniosłam się do pozycji siedzącej. Delikatny ból w dolnych partiach mojego ciała utwierdził mnie w przekonaniu, że noc była niezwykle satysfakcjonująca dla obydwojga. Zebrałam swoje włosy w kucyka i ostrożnie wstałam z łóżka tak, aby nie zbudzić śpiącego Petera. Pozbierałam nasze ubrania z podłogi i złożyłam je na komodzie, z której wyciągnęłam koszulkę mojego chłopaka i ją na siebie ubrałam. Na bosaka udałam się do kuchni, gdzie wzięłam do rąk miskę i banany, a z lodówki wyciągnęłam jajka. Po zmieszaniu tych rzeczy wzięłam się za smażenie naleśników. Z owoców, które znalazłam w zamrażarce, zrobiłam mus do śniadania. Do szklanek nalałam soku i zrobiłam kawę, taką, jaką Peter lubił najbardziej, czyli czarną z łyżeczką cukru. Kiedy wszystko było gotowe i ustawione na stole poszłam do sypialni.
- Wstawaj - wymruczałam Prevcowi do ucha, delikatnie dmuchając mu w szyję.
- Nie chce mi się - wciągnął mnie na siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Zaśmiałam się i ścisnęłam mu policzki.
- Śniadanie jest gotowe kochanie, więc chodź, bo wystygnie - wstałam z niego i wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
- Idę, idę - wstał powoli i ubrał bokserki oraz spodnie dresowe i chwycił moją dłoń. Śniadanie minęło nam na wygłupach i zwykłym okazywaniu sobie uczuć. Czyli typowe zachowanie osób w związku. Po wszystkim posprzątałam po śniadaniu, a Peter zajął się rozmową z ojcem przez telefon.
- Jakie mamy plany na resztę dnia? – objęłam go w pasie, głowę kładąc mu na torsie.
- Teraz przewiduję wspólną kąpiel – położył mi dłonie na biodrach. – Następnie pojedziemy do moich rodziców, bo zaprosili nas na obiad – podkreślił słowo nas, uśmiechając się.
- Mam tylko ubrania z wczoraj, a nie przypominam sobie, żebym coś u ciebie zostawiała, więc po drodze musimy odwiedzić mój dom – zaśmiałam się.
- Okej – powiedział z zawadiackim uśmiechem, jednocześnie podcinając mnie i łapiąc na ręce, ruszając w stronę łazienki.

Po wspólnej kąpieli rozczesałam włosy i zaplotłam je w warkocz oraz zrobiłam delikatny makijaż, tym, czym miałam w podręcznej kosmetyczce, którą zawsze nosiłam ze sobą na imprezy. Ubrałam się następnie w ubrania, z imprezy i pojechaliśmy do mnie, gdzie szybko przebrałam się w oliwkową koszulę i granatowe jeansy oraz brązowe botki i poprawiłam się, stając przed Peterem.
- Może być? – zagryzłam wargę.
- Jasne, że tak. Moi rodzice się nie zjedzą, wiesz o tym, prawda? – objął mnie w pasie, zakładając mi niesforny kosmyk za ucho.
- Tak, wiem, że mnie nie zjedzą, ale mimo wszystko, to będzie chyba takie oficjalne. W końcu jesteśmy razem i pierwszy raz będę figurowała w takim sensie w ich myślach – wyszeptałam nerwowo.
- Oni cię uwielbiają, chciałem ci przypomnieć konkursy, kiedy widać było, co między nami jest. Nie przejmuj się tak bardzo – pocałował mnie w czoło, a ja się uśmiechnęłam. Ubrałam kurtkę i poszliśmy do samochodu, którym ruszyliśmy do rodzinnego domu Petera.

Siedziałam pomiędzy moim chłopakiem a najmłodszą z klanu Prevców, Emą. Rozmowa nie zbyt nam szła, ale widać było, że wszyscy się starali, oprócz Domena, który od jakiegoś czasu całkowicie zmienił swoje nastawienie do świata i ludzi. Stał się arogancki i chamski dla innych. Po dosyć późnym obiedzie, poszłam pomóc posprzątać naczynia mamie Petera.
- Jesteś dla niego bardzo dobra moja droga – powiedziała po chwili, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Wątpię – zaśmiałam się i potrząsnęłam głową.
- Nie wątp – złapała mnie za rękę. – Od początku tego sezonu Peter zaczął się inaczej zachowywać, wrócił on do siebie sprzed zerwania z Miną, jestem ci bardzo wdzięczna za to, wszyscy jesteśmy. Jesteś dla nas jak rodzina, już na konkursach, kiedy nie wiedzieliśmy o waszej relacji, byłaś. Muszę podziękować Nejcowi, iż namówił cię na pracę w kadrze – uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuje – szepnęłam, nie wiedząc co powiedzieć.
- Nie musisz moja droga, nie musisz dziękować, to my powinniśmy dziękować tobie. Teraz zmykaj do Petera – popchnęła mnie delikatnie w kierunku salonu, gdzie Peter siedział z dziewczynkami.
- Co robicie? – usiadłam obok Niki.
- Chcemy, żeby Peter przeczytał nam bajkę, ale on nie chce – naskarżyła na niego Ema, patrząc na mnie ze smutną minką.
- A co wy na to, żebym ja wam coś przeczytała? – uśmiechnęłam się, a dziewczynki pokiwały głowami. Po kilku książkach, do których przeczytania zostałam zmuszona, Ema spała wtulona we mnie, a Nika przysypiała. Peter przyszedł mi z pomocą, biorąc na ręce starszą, ja zajęłam się młodszą i wspólnie ułożyliśmy je do spania w ich pokoju.
- Jesteś dobra z dziećmi – szepnął, obejmując mnie w pasie i całując w czoło.
- Instynkt – odszepnęłam, uśmiechając się.
- Kiedyś będziesz się tak zajmowała naszymi – puścił mi oczko, a ja cicho się zaśmiałam.
- Z chęcią – powiedziałam szczerze.
- Więc mamy ustalone, przypomnę ci o tym niedługo – uśmiechnął się złowrogo, a ja pokręciłam głową. Zeszliśmy na dół, żegnając się ze wszystkimi, wsiadłam do samochodu, patrząc na Petera.
- Jesteś pewny? – spytałam cicho, aby głos nie zadrżał mi ze zdenerwowania.
- Czego? – uniósł brew, nie będąc pewien, o co mi chodzi.
- Że chciałbyś ze mną dzieci, Peter, ja jestem… widzisz, że nie umiem do końca być w związku i mam problemy z kontaktami międzyludzkimi. Zrobiłabym raczej swojemu dziecku krzywdę. Chciałabym mieć z tobą dzieci, ale się boję – powiedziałam szczerze.
- Nika, posłuchaj mnie teraz uważnie – zjechał na pobocze, zatrzymując samochód i wciągając mnie sobie na kolana. – Jesteś cudowną kobietą, nie mógłbym być bardziej szczęśliwy z kimkolwiek. Jeżeli nie chcesz dzieci, to zrozumiem i się z tym pogodzę, ale nie pozwolę mówić, że zrobiłabyś dziecku krzywdę, bo byłabyś najlepszą matką na świecie, jeżeli nie w galaktyce. I nie kłóć się ze mną, bo dobrze wiesz, że mam rację – złożył miękki pocałunek na moich ustach, uśmiechając się delikatnie. – Nie wątp w siebie, nie masz do tego żadnych powodów. Jesteś cudowną osobą i wszyscy to widzą, Cene uwielbia z tobą rozmawiać, dziewczynki cię kochają, nawet Domen jest dla ciebie milszy niż dla innych – powiedział i posadził mnie na siedzeniu pasażera. – Teraz wracamy do domu i weźmiesz długą, odstresowującą kąpiel, okej? – popatrzył na mnie uważnie.
- Okej – zgodziłam się.



_______________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

Spodziewaliście się, że wrócę?
Ja nie, tak szczerze.
Nie umiałam jednak zostawić tego opowiadania, pokochałam je.
Mam nadzieję, że chociaż część z was je również na tyle pokochała, aby wrócić
NIE WIEM KIEDY BĘDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ, PRZYKRO MI