chapter II

~*~ I'll take this chance, so call me blind

I've been waiting all my life ~*~



Stałam obok belki startowej na skoczni w Klingenthal, rozciągał się stąd piękny widok na pobliską okolicę. Śnieg spadł przez noc, dlatego krajobraz wydawał się być wyrwany prosto z jakiejś bajki. Drzewa, które gęsto pokrywały wzgórza, były teraz całe białe, gdzieniegdzie poprzecinane trasami narciarskimi, a w dolinach stały skupiska małych, drewnianych domków, tak bardzo typowych dla gór. Zrobiłam zdjęcie i ruszyłam w dół skoczni, chłopcy jeszcze się kręcili po terenie skoczni, ale ja już wsiadłam do busa i grzecznie na nich czekałam, podziwiając ogrom budowli. Najpierw do pojazdu wszedł Domen, który usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak się czuł przed kolejnym sezonem. Był takim naszym dzieckiem kadrowym, bo każdy się nim opiekował albo robił sobie z niego żarty, jak było w przypadku mojego brata czy Petera. To ja przede wszystkim mu matkowałam od pierwszych chwil naszego spotkania i czasem Robert. 
- Domen nie podrywaj nam pani psycholog, bo sama będzie musiała psychiatrę odwiedzić - do busa wsiadł jak zwykle szeroko uśmiechnięty Anze Lanisek, a za nim cicho na przednie siedzenie wpakował się Robert Kranjec. Czekaliśmy jeszcze na Petera, Jurija i mojego brata, którzy przyszli po krótkiej chwili i usiedli na siedzeniach przed nami. Oparłam głowę o okno, patrząc na przesuwający się krajobraz za nim. Ośnieżone drzewa wyglądały tak cudownie i magicznie, że uśmiech sam cisnął się na usta, zdecydowanie te widoki były warte męczących podróży.

Wieczorem wszyscy wybyli z hotelu, aby kibicować, bądź brać udział w zawodach. Niestety ja zostałam zmuszona do pozostania w pokoju, aby zapoznać się z sylwetkami zawodników naszej kadry. Włączyłam telewizor na kanale z relacją z dzisiejszych zmagań i usadowiłam się wygodnie na łóżku z kubkiem herbaty w ręku i kupką teczek przede mną. Czytałam zaciekawiona życiorysy chłopaków jednakże, w biografii większości nie było niczego, czego bym nie wiedziała, jedynie u Petera stan cywilny z zajętego został zmieniony na wolny. Westchnęłam smutno i upiłam łyk napoju z kubka. Skupiłam wzrok na telewizorze, gdyż właśnie mój brat sadowił się na belce startowej. Dzięki skokowi na całkiem dobrą odległość objął tymczasowe prowadzenie w kwalifikacjach. Uśmiechnięta odłożyłam przeczytane papiery na bok i zajęłam się dalszym oglądaniem kwalifikacji. Dzięki temu, że warunki na skoczni się zmieniły, Nejc wygrał kwalifikacje, gdyż nikt nie był w stanie go przeskoczyć. Czekałam jeszcze na jeden skok, Petera, miałam nadzieję, że pokaże większości, na co go stać. Dzisiaj w porannej gazecie wyczytałam dziwne opinie na jego temat, że się wypalił, że to jego ostatni sezon oraz inne nieprawdziwe głupoty. Widząc, jak siada na belce i poprawia gogle, mocniej ścisnęłam kciuki, zagryzając wargę. Wylądował dosyć daleko, dlatego usatysfakcjonowana wyłączyłam telewizor i dokończyłam robotę, którą miałam zadaną na dzisiejszy wieczór.

Zeszłam na kolacje w legginsach i dużej, szarej bluzce oraz moich ulubionych niskich emu. Dosiadłam się do drużyny i wdałam się w rozmowę z resztą sztabu, gdyż tylko oni byli na razie obecni w jadalni. Powoli zaczęli się schodzić chłopcy, którzy po wszystkim musieli wziąć jeszcze prysznic i doprowadzić się do normalnego stanu. Kiedy zobaczyłam, że wchodzi mój brat, wstałam od stołu i rzuciłam mu się na szyję.
-Gratuluje braciszku - uśmiechnęłam się szeroko, stając na ziemi. - I tobie też gratuluje Peter - powiedziałam do bruneta.
-Dzięki mała - Nejc zmierzwił mi włosy i zaśmiał się, a ja uderzyłam go w rękę
-Wiesz, że nie lubię jak mi tak robisz - powiedziałam zdenerwowanym głosem i zmarszczyłam nos.
-Nika wyluzuj - powiedział Prevc śmiejąc się z mojej reakcji.
-Nie lubię jak ktoś dotyka mi włosów - jęknęłam niezadowolona. - To taka moja fobia - powiedziałam i wróciłam na swoje miejsce dokończyć posiłek.

Po kolacji wróciłam do pokoju, aby ubrać się ciepło i wyszłam na spacer po okolicy. W pewnym momencie ktoś popukał mnie delikatnie w ramię, obróciłam się delikatnie przestraszona, na szczęście był to tylko Peter
-Przestraszyłeś mnie - położyłam sobie dłoń na sercu, wypuszczając z ulgą powietrze.
-Przepraszam, widziałem, że spacerujesz samotnie, więc stwierdziłem, że ci dotrzymam towarzystwa. Chyba że wolisz zostać sama - powiedział, mając niepewną minę.
-Możesz mi dotrzymać towarzystwa - zachichotałam, łapiąc go pod rękę, gdyż na chodniku było niezwykle ślisko, przez to, że temperatura spadła poniżej zera. Popatrzyłam na niego z delikatnym uśmiechem i odgarnęłam mu lecące do oczu włosy - wybacz, mam taki nawyk, instynkt macierzyński się we mnie odzywa. W końcu co raz się nabyło, nie znika.
-Masz dziecko? - popatrzył na mnie pytająco, unosząc brew.
-Nie, nie mam. Długa historia a teraz jest już późno i na nią nie czas. Powinniśmy wracać, bo masz jutro zawody. Tak tylko przypominam - powiedziałam, ucinając szybko temat.
-Rzeczywiście, że zachowujesz się jak matka - po gilgotał mnie pod żebrami, na co odskoczyłam do niego z dzikim piskiem, prawie wpadając w śnieg. Na moje szczęście Peter miał dobry refleks i mnie złapał, przyciągając do siebie. Nasze twarze znalazły się przez to blisko siebie, ciężko oddychając, patrzyłam mu w oczy, ale w ostatnim momencie się odsunęłam, otrzepując się z niewidocznego pyłku.
-Wracajmy - zarządziłam i ruszyłam do hotelu, nie oglądając się za siebie, Prevc zrównał się ze mną krokiem i w ciszy przebyliśmy całą drogę powrotną.

Gdy weszłam do pokoju, oparłam się o drzwi, biorąc kilka głębszych wdechów i szybko się rozebrałam, po czym poszłam pod ciepły prysznic. Musiałam się rozgrzać, bo trochę zmarzłam, dlatego stałam w brodziku, pozwalając, by strumień spływał po moim ciele. Przymknęłam oczy, analizując dzisiejszy dzień i myślami wracając do sytuacji sprzed kilku chwil. Wyobraziłam sobie, co by było, gdybym jednak się nie odsunęła, zagryzłam wargę, prawie czując usta Petera na swoich, po czym otworzyłam oczy, wzdychając i potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się szczelnie puchatym ręcznikiem, wytarłam dokładnie swoje ciało, po czym ubrałam piżamę, na którą składały się krótkie spodenki i stara bluza Nejca i położyłam się do łóżka. Ułożyłam się w nim wygodnie, wystawiają nogę spod kołdry. Nie chciałam, żeby moja relacja z Peterem się zmieniła, nie teraz, gdy zaczynałam dopiero tu pracować. Przejechałam ręką po twarzy, gasząc lampkę, nie teraz był czas na rozmyślania. Musiałam być jutro wyspana, w końcu oficjalnie zaczynałam swoją pracę, a nie mogłam z samego początku dać plamy. Zamknęłam oczy i po kilkunastu minutach już spałam.



_______

Jest właśnie 1:30, a ja kończę rozdział, ale miał być tysiąc słów i jest. 
Chciałam trochę akcji między Niką i Peterem zostawić na później, ale w ramach przeprosin dałam ją tutaj. 
Sekrety Niki powoli będą wychodziły na światło dzienne, spokojnie :)
I jeszcze raz mega was przepraszam za to półtoratygodniowe spóźnienie
PS. Następny w środę, czyli tak jak powinien się normalnie ukazać.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA