chapter VI

~*~ Hold me close, through the night

don't let me go, we'll be alright ~*~



Siedziałam skulona na oknie naszego domu przyglądając się Nejcowi i Katji, którzy bawili się w śniegu. Uśmiechnęłam się, widząc, jak się całują i spojrzałam na telefon, który milczał od kilku dni. Napisałam do Petera tydzień temu, że chciałabym z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić, niestety nie było odzewu z jego strony. Wiem, że po dwóch miesiącach mógł zmienić zdanie o mnie i już nie chcieć próbować, czy mógł też poznać kogoś innego, ale dopiero teraz miałam szanse poukładać to wszystko sobie w głowie. Stwierdziłam, że nie powinnam żyć przeszłością, bo nie zaprowadzi mnie to donikąd. Byłam przewrażliwiona na swoim punkcie, nie miałam pięciu lat, tylko miałam dwadzieścia jeden i powinnam dorosnąć całkowicie, co równało się z zaczęciem nowego życia, które chciałam prowadzić przy boku ukochanej osoby. Tak, kochałam Petera i byłam tego pewna.

Wstałam z parapetu i ubrałam się, po czym poszłam do samochodu Nejca, gdyż jechaliśmy do Planicy na ostatnie konkursy Pucharu Świata. Patrzyłam przez okno, gdy mijaliśmy zmierzających na skocznię kibiców. Wysiadłam z pojazdu i popatrzyłam dookoła, chłonąc każdy element scenerii, zawiesiłam sobie na szyi plakietkę uprawniającą mnie do wejścia, gdziekolwiek bym chciała i podążyłam do domku chłopaków, aby się z nimi przywitać, bo później robiliby mi wyrzuty, że ich zignorowałam.
- Nika - powitał mnie rozradowany Cene Prevc, który właśnie zmierzał do wyciągu, już ubrany w kombinezon, z nartami na barku.
- Hej - uśmiechnęłam się i go przytuliłam mocno. Był jedyną osobą, którą znałam przed tym wszystkim. - Jest Peter? - zagryzłam wargę, nie chcąc zdradzać swoich zamiarów wszystkim.
- Właśnie pobiegł się rozgrzewać - zmierzwił sobie włosy, patrząc na mnie.
- Okej, przyjdę po zawodach, nie będę teraz zawracać głowy. - Posłałam uśmiech młodemu Prevcowi i poszłam do domku, aby przywitać się z resztą. - Hej chłopaki - uśmiechnęłam się do wszystkich, po czym zostałam przez nich mocno wyściskana. - Widzę, że tęskniliście - zaśmiałam się, puszczając Laniska.
- No raczej, że tęskniliśmy - wyszczerzył się Anze. - Najbardziej to Peter - poruszył zabawnie brwiami, a ja się zaróżowiłam, spuszczając wzrok na moje dłonie.
- Jasne - potrząsnęłam głową. - Przyjdę po konkursie, a teraz trzymam za was mocno kciuki, powodzenia! - Powolnym krokiem ruszyłam na trybuny, gdzie oglądałam zmagania chłopaków. Byłam z nich bardzo dumna, świetnie wypadli. Po rozdaniu trofeów udałam się w kierunku Petera. Udzielał wywiadu akurat, więc grzecznie stanęłam za nim, starając się nie przeszkadzać. Po tym, jak dziennikarz ruszył w kierunku Johanna Forfanga, postukałam Prevca w ramię. - Hej - wyszeptałam, patrząc mu w oczy.
- Hej - powiedział obojętnie.
- Ja... - wzięłam głęboki oddech, starając się, aby głos mi się nie zatrząsł. - Przepraszam cię tak bardzo Peter. Zaczęłam bać się uczuć, dobrze wiesz dlaczego. Nie chciałam cię zranić tym, że jestem zamknięta w sobie. Niestety zdałam sobie sprawę z tego już za późno, że odsuwając się od ciebie, robię nam większą krzywdę. Przyjechałam tu w sumie tylko dla ciebie, aby ci to wszystko powiedzieć. Wiem, że pewnie już zapomniałeś o mnie, no bo kto by pamiętał o kimś takim jak ja. Jestem nikim - zaśmiałam się cicho. - Chciałam być po prostu fair w stosunku do ciebie. Miłego dnia - uśmiechnęłam się i już miałam odejść, gdy Prevc przyciągnął mnie do siebie, całując mnie delikatnie, acz namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, stając na palcach i oddając pocałunek.
- Oj Nika, Nika - pogładził mnie po zarumienionych policzkach, gdy oderwaliśmy się od siebie. - Nie mów, że jesteś nikim, bo dla mnie jesteś bardzo ważną osobą - oparł swoje czoło o moje.
- Dobrze - wyszeptałam, kiwając głową i nie odrywając wzroku od jego niebieskich, przejrzystych oczu w których się zakochałam.
- Chodź mała - wziął mnie za rękę, idąc w kierunku domku.
- Peter, ale... my jesteśmy razem? - zagryzłam wargę, patrząc uważnie na niego. Chciałam po prostu wiedzieć, na czym stoję, nie chciałam znowu żyć w niepewności.
- No raczej głuptasku - pocałował mnie w czoło, uśmiechając się do mnie szeroko.
- W końcu! - wrzasnął Lanisek, który pierwszy nas zauważył. - Mordki wy moje, najukochańsze - uśmiechnął się szeroko.
- Spokojnie, nie uduś nas - zaśmiał się Peter.
- Dobra, dobra. Idziemy dzisiaj wieczorem świętować, że w końcu jesteście razem!

Ubrałam się w czarne, kryjące rajki, czarne botki na obcasie i czarną, połyskliwą sukienkę. Po raz pierwszy od dawna wyprostowałam włosy, dzięki czemu sięgały pasa i zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Całość dopełniłam błyszczykiem, który poprawiałam po ubraniu płaszcza. Ostatni raz spojrzałam do lustra i poszłam do taksówki, która miała zawieźć mnie pod klub, gdzie czekali na mnie już chłopcy, razem ze swoimi dziewczynami. Wysiadłam ostrożnie pod umówionym miejscem, podeszłam do Petera i pocałowałam go w policzek.
- Hej - uśmiechnęłam się, ale widząc błysk w oku Prevca, zarumieniłam się mocno.
- Wyglądasz przepięknie - mój mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów i złapał za rękę, prowadząc do środka, gdzie oddał nasze okrycia wierzchnie do szatni. Usiedliśmy przy największym stoliku, jaki był dostępny, klub był jeszcze dosyć pusty, ze względu na wczesną porę, ale w późniejszych godzinach znajdzie się tu tłum fanek i fanów, głodnych spotkań ze swoimi idolami. Chłopcy poszli zamówić drinki przy barze, nie chciałam dużo pić, ale skoro mieliśmy świętować, to powinniśmy to robić wszyscy. - Byłaś tu kiedyś? - popatrzył na mnie Peter, opierając ramię na zagłówku, za mną.
- Nie - pokręciłam głową. - Jednak czuje, że nie wiele mnie ciekawego ominęło - rozglądnęłam się po wnętrzu.
- Hej, to najfajniejszy klub na świecie! - wziął go w obronę.
- Peter, nie gadaj głupot, polskie są najlepsze - zaśmiał się Semenic, stawiając pierwszą część drinków na stole. Wzięłam swoje ulubione sex on the beach i upiłam łyka.
- Drinki mają dobre, mogę tu przebywać częściej - uśmiechnęłam się do Prevca.
- No raczej - wypiął dumnie pierś do przodu, a ja się zaśmiałam i go pocałowałam delikatnie. Po kilku kolejnych drinkach znaleźliśmy się na parkiecie, tańczyliśmy przytuleni do siebie, co jakiś czas wymieniając czułości.
- Dobrze mi tu - wymruczałam, odchylając szyję na bok, czując, jak Peter robi mi malinkę.
- Mi też, ale wolałbym cię mieć gdzie indzie - wyszeptał mi do ucha, na co przymknęłam oczy, a delikatny dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Słucham propozycji - wymamrotałam, bawiąc się  jego koszulką.
- Ty, ja i moje mieszkanie - pocałował mnie.
- Mi pasuje - przerwałam pocałunek, zagryzając wargę i patrząc mu w oczy.
- To chodź, pociągnął mnie do szatni, skąd odebraliśmy nasze kurtki. - Taksówka będzie za chwilę - popatrzył na mnie uśmiechając się.
- Nogi mnie bolą - jęknęłam niezadowolona, kucając, aby pozbyć się uciążliwych botków.
- Chodź, zaraz będziemy u mnie, to się tego pozbędziesz i nie tylko tego - zaśmiał się i pomógł mi wstać, po czym zaprowadził do samochodu. I tak właśnie znalazłam się w drodze do mieszkania Petera Prevca.


______________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

Dziękuję za niesamowitą ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem!
Mam nadzieję, że pod tym będzie podobna!
Aha i słów jest 1126 :)
Ale nie marudźcie nigdy o długości rozdziałów, bo nienawidzę tego.
To tylko demotywuje i również mam ochotę zrobić wam wtedy na złość.
Anyway! Za 120 dni LGP w Wiśle, nie mogę się już doczekać!
Do następnego!

PS. Życzę wam wszystkim Wesołych i Spokojnych Świąt Wielkiej Nocy.
Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, weny i natchnienia.
Nie tylko dla was ale również dla rodziny!

chapter V

~*~ every bone screaming  I don't know what we should do

all i know is darling I was made for loving you ~*~


- Słucham? - pisnęłam, unosząc swój wzrok na jego twarz, szukając niecierpliwie oznak tego, że żartował. Zrezygnowana opuściłam ramiona i wzięłam głęboki oddech, po czym przeniosłam swoją uwagę na mojego brata - Nejc, możesz nas zostawić samych?
- Okej - odpowiedział krótko, rzucając naszej dwójce ostatnie spojrzenie i oddalił się do swojego pokoju.
- Peter - przeczesałam dłonią włosy. - Ja... - przerwałam, zagryzając wargę i wzdychając. - Nie umiem stworzyć związku - oblizałam nerwowo usta. - Nie zrozum mnie źle.
- Wiem, ale możemy przecież spróbować - powiedział, odgarniając mi włosy za ucho i uśmiechając się delikatnie.
- Nie, nie rozumiesz - pokręciłam głową, wprawiając w ruch pukle moich kasztanowych włosów. - To dla mnie za wcześniej - wzięłam krok do tyłu, aby być w bezpiecznej odległości od niego. - Przepraszam, ale ja nie umiem, kiedy znowu się nauczę nie bać, będziesz pierwszym, który się o tym dowie - odwróciłam się do niego tyłem i oparłam się rękoma o zimny, marmurowy parapet spoglądając na spowite we mgle Bischofshofen. Zamknęłam oczy, czując, jak mój oddech robi się nierówny, a pod powiekami czułam zbierające się powoli łzy, nim pozwoliłam im uciec, usłyszałam, jak drzwi się zamykają i zostałam znowu pozostawiona sama sobie. Pierwsza słona kropla spłynęła po policzku, a zaraz po niej kolejna i tak chwile później łkałam, kryjąc twarz w rękach. Nienawidziłam w sobie tego, że się bałam wszystkiego tak bardzo, właśnie przez to zepsułam swoją szansę na szczęście z Peterem.

Następnego dnia jak najpóźniej zeszłam na śniadanie i usiadłam sama przy stoliku, nie chcąc spotkać Petera. Przez całonocny płacz pod moimi oczyma uformowały się ogromne worki, a oczy miałam nabiegłe krwią, wyglądałam ogółem źle. Zrobiłam sobie tylko kawę i powoli ją wypiłam, po czym bez słowa wróciłam do pokoju, aby się spakować, bo już dzisiaj przenosiliśmy się do Willingen, gdzie jutro miały się odbyć kwalifikacje. Powoli zaczynało mnie męczyć do ciągłe przenoszenie się z hotelu do hotelu, ciągłe pakowanie się i rozpakowywanie, ale to był już półmetek wszystkiego, a ja w sumie nie powinnam była narzekać, gdyż nie musiałam codziennie ćwiczyć i ogólnie wysilać swojego organizmu tak jak to czynili skoczkowie. Kiedy już miałam wejść do pokoju, moim oczom ukazał się mój brat, który zagrodził mi drogę.
- Musimy porozmawiać - wszedł do mnie, patrząc oczekująco.
- O czym znowu chcesz Nejc rozmawiać? - westchnęłam, wkładając ręce do kieszeni bluzy.
- O tobie i Peterze - oparł się o ścianę, unosząc brew.
- Nie ma o czym rozmawiać, nie zauważyłeś na śniadaniu? Między mną a nim nie ma nic i nigdy najpewniej nie będzie. Tyle Nejc, możesz iść? Chciałabym się spakować - wyciągnęłam walizkę z szafy i popatrzyłam na niego oczekująco, ale mój brat nie miał nawet zamiaru się ruszać.
- Czy ktoś mówił, że między wami ma nic nie być? Właśnie chciałbym, żeby coś było między wami, bo zmieniliście się, odkąd spędzacie ze sobą razem czas. Obydwoje zaczęliście się częściej uśmiechać, żartować i otworzyliście się na ludzi, tego w was brakowało, odkąd straciliście swoje drugie połówki. Zrozum Nika, że nikomu do cholery by nie przeszkadzał was związek, przestań się bać siostra, bo stracisz każdą szansę na ułożenie sobie życia po tym kretynie. Proszę cię, pogadaj z nim, wyjaśnij mu wszystko, czego się boisz. Czas na szczerość, przecież to jest podstawą każdego związku. Proszę cię - ostatnie dwa słowa wyszeptał, kucając przede mną i patrząc mi w oczy.
- Nejc ja naprawdę nie umiem zaufać nikomu, nie umiem, a tak bardzo tego chcę. Peter nie jest mi obojętny, każdy pocałunek, każde spojrzenie czy głupie przytulenie dla mnie miały znaczenie. Tak Nejc całowałam się z nim - dodałam, widząc minę brata. - Boje się, że mnie zrani, ale boje się też, że ja go zranię. Tak bardzo bym tego nie chciała - westchnęłam i zagryzłam wargę.
- Przemyśl to maleńka, ale naprawdę nie odrzucaj go przez coś takiego - wstał i pocałował mnie w czoło, po czym opuścił pomieszczenie. Rzuciłam się na łóżko, przymykając oczy i rozmyślając o tym wszystkim. Po chwili wstałam i zaczęłam się pakować. Wśród swoich rzeczy znalazłam koszulkę Petera, którą do siebie przytuliłam, wdychając jej zapach, jego zapach.

Wsiadłam na przednie siedzenie, nie chcąc, aby Prevc musiał na mnie patrzeć przez następne osiem godzin. Musiałam jeszcze to wszystko przemyśleć, musiałam dać sobie czas, jemu również. Miałam nadzieję, że Peter okaże się tak jak zwykle cudowny i mnie zrozumie. Wiedział w końcu o mnie tyle, że powinien zrozumieć.
- Wszystko dobrze dzieciaku? - nad moim siedzeniem nachylił się Robert.
- Tak, wszystko okej - uśmiechnęłam się smutno, a raczej próbowałam.
- Widzę, że ty i Peter coś się pokłóciliście, w końcu po raz pierwszy od dawna nie jedziecie koło siebie. Nie róbcie nam tego, mamy zakłady, kiedy będziecie razem, kurcze Nika, zasługujecie przecież obydwoje na szczęście - Kranjec popatrzył mi prosto w oczy. - Wyglądasz jak trup, masz puste oczy, nie rób sobie tego. Nie warto odmawiać sobie miłości i bliskości drugiej osoby. Widzę, że masz problemy z płcią przeciwną, ale nie rób tego Peterowi. Naprawdę pasujecie do siebie dzieciaku - pokręcił głową i oparł się o siedzenie, zostawiając mnie z natłokiem myśli. Z jednej strony potrzebowałam bliskości, a z drugiej czułam się przytłoczona tym, że ktoś może coś do mnie czuć i troszczyć się o mnie. Nie wiedziałam jak dać sobie radę z tym wszystkim, dlatego ułożyłam się wygodnie, opierając głowę o okno i postanowiłam odzyskać stracone godziny snu z nocy. Zamknęłam oczy i odpłynęłam, pozwalając na oczyszczenie się z natrętnych myśli.


______________

KOMENTUJ = DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Jest ledwo 900 słów, ale nie miałam co tu wcisnąć.
W następnym rozdziale dokleję te zgubione 100,
obiecuję.
Okej więc mam ogłoszenia parafialne:
1. Smuci mnie mała ilość komentarzy.
2. Założyłam blogi ze wszystkimi opowiadaniami, jakie stworzę oprócz finałowego
3. Wszystkie są dostępne na moim profilu
4. Zapraszam na nie serdecznie
5. Do zobaczenia za tydzień!
6. Zapraszam do zgłaszania blogów w konkursie >KLIK<

chapter IV

~*~ I was made for loving you even though we may be 

hopeless hearts just passing through ~*~ 



Nie chciałam otwierać się przed ludźmi, bo dobrze wiedziałam, że równało się to zazwyczaj, że zranieniem, ale z Petrem było inaczej. Ufałam mu, wiedziałam, że mogę na nim polegać. Nie był mi również obojętny pod względem uczuciowym, coraz więcej czasu spędzaliśmy razem, a ja mogłam go lepiej poznać. Nie był taki, jak większość myślała, że jest, był bardzo wyluzowanym, żartującym chłopakiem, który genialnie umiał oddzielić pracę od prywatnego życia.

Dzisiaj był jednakże dla nas najważniejszy dzień, gdyż odbywał się konkurs w Bischofshofen, który był zwieńczeniem Turnieju Czterech Skoczni. To dzisiaj Peter miał odebrać złotego orła, na którego na pewno zasługiwał. Każdy z kadry chodził podenerwowany, chcąc, aby konkurs odbył się jak najszybciej. Chłopcy odwiedzali mnie co chwila, gdyż mieli straszne wahania wiary w siebie, sama najchętniej miałabym to już za sobą. Bałam się trochę o nich, że są aż tak zdenerwowani, mimo że są to zawody odbywające się corocznie, zastanawiałam się co z nimi będzie podczas Mistrzostw Świata w lotach.

Zeszłam z parapetu, obciągając duży, szary sweter na uda i odstawiłam pusty już kubek po herbacie na stolik. Popatrzyłam na zegarek, była już 5 po południu, więc ubrałam na tyłek legginsy i rozpuściłam swoje włosy z luźnego warkocza. Zamknęłam pokój i zeszłam na kolację.
- Hej sierotko - przywitał mnie Anze mierzwiąc mi włosy i śmiejąc się ze mnie.
- Ja cię proszę - jęknęłam niezadowolona i usiadłam obok mojego brata, a naprzeciwko Petera, który posłał mi sugestywny uśmiech, pod którego wpływem na moją twarz wpełzł rumieniec. Ostatnio spędzaliśmy razem dużo czasu, nie tylko rozmawiając, to do mnie Peter przychodził po nieudanym skoku, szukając pocieszenia i po udanym, aby dostać nagrodę w postaci kradzionego mi ukradkiem pocałunku. Nie nazywałam tego, co tworzyliśmy żadnym słowem, nikt oprócz naszej dwójki o tym nie wiedział, a poza tym nie chciałam tego nazywać. Bałam się jakiejkolwiek odpowiedzialności, a gdybym była w związku z Peterem musiałabym o niej myśleć, w końcu wtedy bylibyśmy dwójką ludzi połączonych uczuciem. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz i zajęłam się jedzeniem, aby odrzucić od siebie natrętne myśli. To był właśnie mój problem, zawsze nad wszystkim za dużo rozmyślałam no i byłam strachliwą osobą, a także zamkniętą w sobie, ale ja już nie chciałam. Męczyło mnie to, chciałam w końcu być pewną siebie kobietą, a nie strachliwą dziewczynką. Gdybym tylko wiedziała, jak się zmienić byłoby dobrze.

Wstałam od stołu po skończonym posiłku i ruszyłam do pokoju, kiedy poczułam, jak w pasie obejmują mnie znajome dłonie.
- Przyjdziesz do mnie do pokoju? Lanisek idzie z chłopakami na drinka, a my moglibyśmy oglądnąć jakiś film - Peter się uśmiechnął, patrząc na mnie z góry.
- Jestem śpiąca - jęknęłam. - Znowu usnę w połowie tak jak ostatnim razem.
- To cię zaniosę do pokoju, nie daj się prosić no. Nawet nie mów, że jesteś ciężka - dodał, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie, widząc, że chce coś odpowiedzieć. Westchnęłam ciężko, niestety, ale ten chłopak był uparty jak osioł i nie znał takiego słowa jak nie.
- No dobrze ośle - poszłam za nim grzecznie do pokoju i rozłożyłam się na jego łóżku, podkładając sobie pod głowę jego poduszkę i czekałam, aż włączy laptopa i puści jakiś film.
- To, co oglądamy Nika? - popatrzył na mnie wyczekująco, a ja wzruszyłam ramionami.
- Czas na miłość? - Peter zrobił minę jakbym spadła z żyrandola, a ja wywróciłam oczyma. - Typowy facet, pyta się, a potem marudzi, wybieraj sam, tylko nie horror.
- No dobra to może być Teoria Wszystkiego? - uniósł brew, a ja skinęłam głową. Włączył film i ułożył się koło mnie, a ja przytuliłam się do niego i zaczęłam oglądać.

- Ale ten Eddie jest przystojny - westchnęłam, patrząc na aktora grającego Stephena.
- Nie no kobieto co ty masz a gust - jęknął Prevc zniesmaczony.
- No popatrz - pokazałam mu go na zwykłym zdjęciu i rozmarzona wróciłam do oglądania filmu. - Poza tym w tym momencie obrażasz siebie samego - dodałam.
- Brzydal - fuknął, a ja go cmoknęłam szybko.
- Zazdrośnik - poprawiłam się. - Patrz no gościu sparaliżowany, a babę sobie przygruchał! Wy faceci jesteście okropni! - Usiadłam po turecku odgarniając włosy i pokręciłam głową.
- No bywa.
- Jasne, że bywa! Jesteście wszyscy tacy sami! Mam was dość.
- Przestań no! - wkurzył się mnie a ja zrobiłam zdziwioną minę. - Nie ciebie zdradziła dziewczyna! - wstał z łóżka.
- Nie ty straciłeś dziecko przez chłopaka! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju w kierunku swojego, gdzie się zamknęłam cicho łkając. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Nika otwórz mi, przepraszam, musimy porozmawiać.
- Nie chcę rozmawiać, daj mi spokój - otarłam łzy i westchnęłam
- Ja chce rozmawiać, Nika nie bądź uparta - nacisnął na klamkę, a ja wstałam, po czym mu otwarłam drzwi i znalazłam się w jego ramionach, których tak bardzo potrzebowałam. Popatrzył się na mnie - czyli to była ta tragedia o którejś mi mówiłaś?
- Tak Peter, kiedy mój chłopak zaczął mnie bić byłam w ciąży, miałam w sobie dziecko - szepnęłam smutno. - Trafiłam wtedy do szpitala, bo krwawiłam przez poronienie, Nejc dowiedział się wtedy jak mnie traktował, był wściekły na mnie, że mu nie powiedziałam, złożyliśmy pozew do sądu. Ojciec mojego nienarodzonego dziecka dostał 5 lat więzienia - wyszeptałam i znowu się rozpłakałam przytulając się mocno do Petera.
- Już dobrze skarbie, żadna krzywda ci się nie stanie ze mną, obiecuje. Nie pozwolę cię skrzywdzić nikomu. Jeśli kiedykolwiek dowiem się jak on się nazywa to obiecuje, że popamięta nie tylko mnie. Chłopcy też na pewno by go zabili z chęcią, zauważ, że każdy cię tu lubi Nika. Jesteś najlepszą osobą na świecie i żadne zło ci się nie należy. Jesteś moim słońcem skarbie - uśmiechnął się do mnie całując mnie w czoło.
- Dziękuje Peter - otarłam sobie łzy i przytuliłam się do niego mocniej, na co Prevc uniósł mój podbródek i pocałował mnie w usta, zarzuciłam mu ręce na szyję oddając pocałunek.
- Co wy robicie? - do pokoju wszedł Nejc z uniesioną brwią, patrząc na naszą dwójkę.
- Mieliśmy ci powiedzieć już od jakiegoś czasu - zaczął Peter patrząc na mnie - jesteśmy razem.  Popatrzyłam na niego szeroko otwierając oczy ze zdziwienia. Chwila co on powiedział?


____________

Więc rozdziały będą dodawane co tydzień
Co oznacza jeszcze 9 rozdziałów do końca
Z początkiem czerwca rozpocznę opowiadanie o Anze Lanisku
Link na moim profilu ;)
Nie wiem, czy nie będzie to ostatnie moje opowiadanie...
Ewentualnie dokończę pozostałe projekty...
Marzy mi się też coś o Olku Zniszczole, pożyjemy, zobaczymy.
Dziękuje za komentarze i mam nadzieję, że tym razem będzie ich jeszcze więcej.


CZYTASZ = KOMENTUJ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

chapter III

~*~ Please don't scar this young heart

Just take my hand ~*~



Zdenerwowana szłam korytarzem naszego hotelu w Oberstdorfie, zaczynał się właśnie Turniej Czterech Skoczni, a najmłodszy z naszej kadry zatęsknił za domem, przez brak prawdziwej przerwy świątecznej. Miałam zamiar nieźle nawtykać trenerowi za to, że tak nalegał na dużą ilość treningów podczas wolnego. 

Nagle poczułam, że moje ciało zderza się z drugim i gdyby nie silne, męskie ręce obejmujące mnie mocno w talii upadłabym dosyć boleśnie na moją pupę. Wiedziałam dobrze, kto to był, tego zniewalającego zapachu perfum i męskiego żelu pod prysznic nikt nie był w stanie podrobić.
- Gdzie się tak spieszysz Nika - Peter postawił mnie na moje nogi, nadal obejmując mnie w pasie, przez co czułam mrowienie na skórze.
- Do Janusa - powiedziałam, patrząc wszędzie tylko nie w jego niebieskie oczy, które zawsze sprawiały, że zapominałam o bożym świecie. - Chociaż ty też się przydasz, chodź - wzięłam jego ciepłą dłoń w swoją i pociągnęłam go w kierunku pokoju trenera, po drodze przedstawiając mu pokrótce zaistniałą sytuację. Zapukałam do hotelowych drzwi, a Goran po chwili nam je otworzył, patrząc na nas pytająco i spuścił wzrok na nasze złączone ręce.
- Chcecie mi coś powiedzieć? - uniósł brew.
- Tak, znaczy, nie - puściłam dłoń Prevca. - Chodzi o Domena - powiedziałam szybko.
- Wejdźcie - przepuścił nas w drzwiach. Usiadłam na wolnym fotelu, a Peter oparł się o ścianę obok, patrząc na mnie - więc? - trener popatrzył na naszą dwójkę podejrzliwie. 
- Młody tęskni za domem i za rodziną, może ma Petera tutaj, ale on nie zastąpi mu rodziców - wzięłam głębszy oddech. - Powinien wrócić do Słowenii - zagryzłam wargę w oczekiwaniu na wybuch, ale ten nie nadszedł.
- Rodzice mogą przyjechać albo sam ojciec chociaż - powiedział szybko Peter. - Zadbam o to, mogłaś mi powiedzieć, a nie zawracać głowę trenerowi - powiedział, ruszając do wyjścia. Na początku zszokowana jego słowami nie ruszyłam się z fotela, ale po chwili zmrużyłam oczy i ruszyłam za nim. Dogoniłam go na korytarzu.
- Dzięki za zrobienie ze mnie idiotki! - złapałam go za ramię.
- To mój brat, powinien do mnie przychodzić, a nie do ciebie! - rzucił, a ja odsunęłam się od niego i zagryzłam wargę, nie chcąc pokazać jak bardzo mnie jego wybuch. - Nika przepraszam - powiedział po chwili, sięgając po mnie dłonią, ale wyminęłam go bez słowa, idąc do siebie. - Nika - złapał mnie za rękę przyciągając do siebie - popatrzyłam mu w  jego piękne oczy i w tym momencie czułam, jak się rozpływam. Rozchyliłam usta, chcąc, powiedzieć mu, żeby mnie puścił, ale jego wargi spotkały się z moimi. Oddałam delikatnie pocałunek, czując, jak jego dłoń gładzi mój policzek. Odsunęłam się, normując oddech i spuściłam wzrok na swoje stopy, czując, jak rumieniec wpełza na moją twarz. 
- Nie powinniśmy Peter, jesteśmy z dwóch innych bajek. Nie pasujemy do siebie, uwierz - pokręciłam głową, nie będąc w stanie spojrzeć na niego.
- Nika nie odpychaj mnie dlatego, że ktoś cię kiedyś zranił - powiedział zrezygnowany, unosząc mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.
- Nawet nie wiesz, o czym mówisz. Nie wiesz, jak on mnie zranił - szepnęłam, zaciskając szczękę i wracając myślami do najgorszych miesięcy mojego życia.
- Więc mi opowiedz, proszę.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziałam, ale widząc jego wzrok,  zmieniłam zdanie. - Dobrze, chodź - poprowadziłam go do swojego pokoju.

Usiedliśmy na moim łóżku, chcąc to mieć za sobą, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
- Mając osiemnaście lat, poznałam pewnego chłopaka. Był czarujący, dobrze wychowany i miał dobre pochodzenie. Ogólnie wydawał się być ideałem, nawet Nejc tak uważał. Wprowadziłam się do niego dokładnie w rocznice naszego poznania. Przez jakiś czas było cudownie, ale sielanka skończyła się około miesiąca po tym. Pamiętam to aż nazbyt dobrze, przyszedł późno wieczorem pijany, uderzył mnie, myślałam, że to jednorazowe - zaśmiałam się, patrząc pusto w przestrzeń. - Jaka byłam głupia, przez kolejne trzy miesiące tłukł mnie, jak tylko mógł, nawet po twarzy. Nie patrzył na to, co inni powiedzą, aż stała się tragedia - zamknęłam oczy, czując jak łzy, zaczynają spływać mi po policzkach. Nie byłam w stanie dalej o tym opowiadać, to nadal bolało.
- Nie mów już nic - Peter mocno mnie do siebie przytulił, biorąc na swoje kolana. Objęłam go za szyje, łkając mu cicho w ramie.
- Te wspomnienia nadal tak strasznie bolą - wyszeptałam, zamykając oczy i biorąc głębokie wdechy, chcąc się uspokoić. 
- Rozumiem cię Nika - Prevc gładził mnie uspokajająco po plecach. - Resztę powiesz, kiedy będziesz gotowa.
- Peter - powiedziałam nieśmiało, zagryzając wargę i wzdychając cicho. - Pójdziesz po Nejca? Będę zapewne miała koszmary w nocy... Nie chciałabym być sama.
- Mogę ja zostać. Daj mi się tobą zaopiekować Nika - popatrzyłam mu w oczy, pogładziłam jego policzek i kiwnęłam głową, a on otarł moje łzy kciukiem. - Dziękuje maleńka - uśmiechnęłam się delikatnie, wstając mu z kolan.
- Idź do siebie Peter, muszę się przygotować do spania - zarumieniłam się delikatnie, na co brunet zaśmiał się i pocałował mnie w czoło, po czym poszedł do siebie. 

Wzięłam z walizki piżamę, ciesząc się, że w domu wymieniłam ubrania mojego brata na satynową koszulę nocną i poszłam do łazienki, gdzie rozebrałam się, składając rzeczy w kostkę. Związałam włosy na czubku głowy i weszłam pod prysznic, puszczając wodę. Umyłam się dosyć szybko i wytarłam się, po czym wzięłam się za kremowanie ciała balsamem. Ubrałam się w koszulę nocną i umyłam zęby, a następnie rozpuściłam włosy i je rozczesałam. Wyszłam z łazienki i szybko weszłam pod kołdrę, biorąc do ręki książkę o różnych przypadkach depresji. Po jakimś czasie do drzwi zapukał Peter i wszedł do pokoju.
- Jestem - uśmiechnął się i ściągnął bluzę, która miał na sobie kładąc się do łóżka koło mnie. Odłożyłam książkę na bok.
- Idziemy spać? - popatrzyłam na niego uważnie.
- Chodźmy maleńka - uśmiechnął się, a ja zgasiłam lampkę, układając się wygodnie, poczułam jak Prevc obejmuje mnie w pasie, dlatego też położyłam swoją dłoń na jego i zamknęłam oczy, ziewając jeszcze.
- Dobranoc Peter - szepnęłam.
- Dobranoc Nika - odpowiedział po chwili, kilkanaście minut później obydwoje spaliśmy.



_______

Dodałam kolejny rozdział zgodnie z planem.
Teraz mam pytanie do was, są dwie opcje dodawania rozdziałów:
1) co tydzień, ale długość będzie około 1000 słów
2) co dwa tygodnie, długość 2000 słów
W komentarzach piszcie co wolicie :)
Chciałam również podziękować pięciu osobom, które skomentowały 2 rozdział.
Mimo wszystko liczyłam na większy odezw z waszej strony.
Teraz już was nie męczę i idę się szykować, bo w sobotę odwiedzę Wisłę!
PS. zakładka inspiracje została uaktualniona.

CZYTASZ = KOMENTUJ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

chapter II

~*~ I'll take this chance, so call me blind

I've been waiting all my life ~*~



Stałam obok belki startowej na skoczni w Klingenthal, rozciągał się stąd piękny widok na pobliską okolicę. Śnieg spadł przez noc, dlatego krajobraz wydawał się być wyrwany prosto z jakiejś bajki. Drzewa, które gęsto pokrywały wzgórza, były teraz całe białe, gdzieniegdzie poprzecinane trasami narciarskimi, a w dolinach stały skupiska małych, drewnianych domków, tak bardzo typowych dla gór. Zrobiłam zdjęcie i ruszyłam w dół skoczni, chłopcy jeszcze się kręcili po terenie skoczni, ale ja już wsiadłam do busa i grzecznie na nich czekałam, podziwiając ogrom budowli. Najpierw do pojazdu wszedł Domen, który usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak się czuł przed kolejnym sezonem. Był takim naszym dzieckiem kadrowym, bo każdy się nim opiekował albo robił sobie z niego żarty, jak było w przypadku mojego brata czy Petera. To ja przede wszystkim mu matkowałam od pierwszych chwil naszego spotkania i czasem Robert. 
- Domen nie podrywaj nam pani psycholog, bo sama będzie musiała psychiatrę odwiedzić - do busa wsiadł jak zwykle szeroko uśmiechnięty Anze Lanisek, a za nim cicho na przednie siedzenie wpakował się Robert Kranjec. Czekaliśmy jeszcze na Petera, Jurija i mojego brata, którzy przyszli po krótkiej chwili i usiedli na siedzeniach przed nami. Oparłam głowę o okno, patrząc na przesuwający się krajobraz za nim. Ośnieżone drzewa wyglądały tak cudownie i magicznie, że uśmiech sam cisnął się na usta, zdecydowanie te widoki były warte męczących podróży.

Wieczorem wszyscy wybyli z hotelu, aby kibicować, bądź brać udział w zawodach. Niestety ja zostałam zmuszona do pozostania w pokoju, aby zapoznać się z sylwetkami zawodników naszej kadry. Włączyłam telewizor na kanale z relacją z dzisiejszych zmagań i usadowiłam się wygodnie na łóżku z kubkiem herbaty w ręku i kupką teczek przede mną. Czytałam zaciekawiona życiorysy chłopaków jednakże, w biografii większości nie było niczego, czego bym nie wiedziała, jedynie u Petera stan cywilny z zajętego został zmieniony na wolny. Westchnęłam smutno i upiłam łyk napoju z kubka. Skupiłam wzrok na telewizorze, gdyż właśnie mój brat sadowił się na belce startowej. Dzięki skokowi na całkiem dobrą odległość objął tymczasowe prowadzenie w kwalifikacjach. Uśmiechnięta odłożyłam przeczytane papiery na bok i zajęłam się dalszym oglądaniem kwalifikacji. Dzięki temu, że warunki na skoczni się zmieniły, Nejc wygrał kwalifikacje, gdyż nikt nie był w stanie go przeskoczyć. Czekałam jeszcze na jeden skok, Petera, miałam nadzieję, że pokaże większości, na co go stać. Dzisiaj w porannej gazecie wyczytałam dziwne opinie na jego temat, że się wypalił, że to jego ostatni sezon oraz inne nieprawdziwe głupoty. Widząc, jak siada na belce i poprawia gogle, mocniej ścisnęłam kciuki, zagryzając wargę. Wylądował dosyć daleko, dlatego usatysfakcjonowana wyłączyłam telewizor i dokończyłam robotę, którą miałam zadaną na dzisiejszy wieczór.

Zeszłam na kolacje w legginsach i dużej, szarej bluzce oraz moich ulubionych niskich emu. Dosiadłam się do drużyny i wdałam się w rozmowę z resztą sztabu, gdyż tylko oni byli na razie obecni w jadalni. Powoli zaczęli się schodzić chłopcy, którzy po wszystkim musieli wziąć jeszcze prysznic i doprowadzić się do normalnego stanu. Kiedy zobaczyłam, że wchodzi mój brat, wstałam od stołu i rzuciłam mu się na szyję.
-Gratuluje braciszku - uśmiechnęłam się szeroko, stając na ziemi. - I tobie też gratuluje Peter - powiedziałam do bruneta.
-Dzięki mała - Nejc zmierzwił mi włosy i zaśmiał się, a ja uderzyłam go w rękę
-Wiesz, że nie lubię jak mi tak robisz - powiedziałam zdenerwowanym głosem i zmarszczyłam nos.
-Nika wyluzuj - powiedział Prevc śmiejąc się z mojej reakcji.
-Nie lubię jak ktoś dotyka mi włosów - jęknęłam niezadowolona. - To taka moja fobia - powiedziałam i wróciłam na swoje miejsce dokończyć posiłek.

Po kolacji wróciłam do pokoju, aby ubrać się ciepło i wyszłam na spacer po okolicy. W pewnym momencie ktoś popukał mnie delikatnie w ramię, obróciłam się delikatnie przestraszona, na szczęście był to tylko Peter
-Przestraszyłeś mnie - położyłam sobie dłoń na sercu, wypuszczając z ulgą powietrze.
-Przepraszam, widziałem, że spacerujesz samotnie, więc stwierdziłem, że ci dotrzymam towarzystwa. Chyba że wolisz zostać sama - powiedział, mając niepewną minę.
-Możesz mi dotrzymać towarzystwa - zachichotałam, łapiąc go pod rękę, gdyż na chodniku było niezwykle ślisko, przez to, że temperatura spadła poniżej zera. Popatrzyłam na niego z delikatnym uśmiechem i odgarnęłam mu lecące do oczu włosy - wybacz, mam taki nawyk, instynkt macierzyński się we mnie odzywa. W końcu co raz się nabyło, nie znika.
-Masz dziecko? - popatrzył na mnie pytająco, unosząc brew.
-Nie, nie mam. Długa historia a teraz jest już późno i na nią nie czas. Powinniśmy wracać, bo masz jutro zawody. Tak tylko przypominam - powiedziałam, ucinając szybko temat.
-Rzeczywiście, że zachowujesz się jak matka - po gilgotał mnie pod żebrami, na co odskoczyłam do niego z dzikim piskiem, prawie wpadając w śnieg. Na moje szczęście Peter miał dobry refleks i mnie złapał, przyciągając do siebie. Nasze twarze znalazły się przez to blisko siebie, ciężko oddychając, patrzyłam mu w oczy, ale w ostatnim momencie się odsunęłam, otrzepując się z niewidocznego pyłku.
-Wracajmy - zarządziłam i ruszyłam do hotelu, nie oglądając się za siebie, Prevc zrównał się ze mną krokiem i w ciszy przebyliśmy całą drogę powrotną.

Gdy weszłam do pokoju, oparłam się o drzwi, biorąc kilka głębszych wdechów i szybko się rozebrałam, po czym poszłam pod ciepły prysznic. Musiałam się rozgrzać, bo trochę zmarzłam, dlatego stałam w brodziku, pozwalając, by strumień spływał po moim ciele. Przymknęłam oczy, analizując dzisiejszy dzień i myślami wracając do sytuacji sprzed kilku chwil. Wyobraziłam sobie, co by było, gdybym jednak się nie odsunęła, zagryzłam wargę, prawie czując usta Petera na swoich, po czym otworzyłam oczy, wzdychając i potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się szczelnie puchatym ręcznikiem, wytarłam dokładnie swoje ciało, po czym ubrałam piżamę, na którą składały się krótkie spodenki i stara bluza Nejca i położyłam się do łóżka. Ułożyłam się w nim wygodnie, wystawiają nogę spod kołdry. Nie chciałam, żeby moja relacja z Peterem się zmieniła, nie teraz, gdy zaczynałam dopiero tu pracować. Przejechałam ręką po twarzy, gasząc lampkę, nie teraz był czas na rozmyślania. Musiałam być jutro wyspana, w końcu oficjalnie zaczynałam swoją pracę, a nie mogłam z samego początku dać plamy. Zamknęłam oczy i po kilkunastu minutach już spałam.



_______

Jest właśnie 1:30, a ja kończę rozdział, ale miał być tysiąc słów i jest. 
Chciałam trochę akcji między Niką i Peterem zostawić na później, ale w ramach przeprosin dałam ją tutaj. 
Sekrety Niki powoli będą wychodziły na światło dzienne, spokojnie :)
I jeszcze raz mega was przepraszam za to półtoratygodniowe spóźnienie
PS. Następny w środę, czyli tak jak powinien się normalnie ukazać.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

chapter I

~*~ Dangerous plan, just this time

strangers hand clutched in mine ~*~


Sprawdziłam kolejny raz czy na pewno wszystkie rzeczy zapakowałam do mojej ogromnej, niebieskiej walizki, wyjeżdżałam w końcu na najbliższe kilka tygodni, a nie zamierzałam wydawać pieniędzy na błahostki. Chciałam odciążyć Nejca ze wszystkich wydatków, w końcu sama dostawałam tylko skromną rentę po rodzicach i to, co udawało mi się zarobić na blogu dzięki reklamom. Chwytając mój ulubiony brązowy sweter, narzuciłam go na siebie i włożyłam do torebki telefon razem ze zwiniętą ładowarką i słuchawkami. Wzięłam głębszy oddech i zniosłam moją walizkę do samochodu, po czym wróciłam do pokoju i poprawiłam kilka rzeczy, aby nie zostawić za sobą bałaganu, następnie ubrałam zieloną kurtkę reprezentacji Słowenii oraz ich czapkę a na szyi zawinęłam ogromy szalik. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i wzięłam do ręki torebkę, po czym wyszłam przed dom i wsiadłam do naszego czarnego Forda na miejsce pasażera.

Po prawie dwóch godzinach drogi w towarzystwie teamu słoweńskiego zdecydowanie stwierdziłam, że mam dość. Jedyną osobą, z którą dałam radę zamienić kilka słów był Peter Prevc, reszta, wliczając w to mojego, zazwyczaj, spokojnego brata, zachowywała się jak uwolnione dopiero co z zoo małpiszony, delikatnie mówiąc. Stwierdziłam, że już to ten czas, w którym wyjmuję słuchawki, aby oddalić się od świata, dlatego też sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej telefon. Wkładając słuchawki do uszu, spojrzałam na Petera, który posłał mi delikatny uśmiech, a ja nieśmiało go odwzajemniłam, aby chwilę później wsłuchać się w nuty mojej ulubionej piosenki napisanej przez Eda Sheerana. Nie zauważyłam, nawet kiedy znużenie podróżą mnie opanowało, a powieki mimowolnie mi opadły i odpłynęłam w błogi sen. Zostałam obudzona przez niemiły chłód, kiedy uchyliłam powieki, zobaczyłam, że jestem niesiona na rękach przez kogoś, wtuliłam się tylko mocniej w tą osobę tak, aby zimno mi nie przeszkadzało i znowu zamknęłam oczy.

Rano obudził mnie Nejc przynosząc mi do pokoju śniadanie.
- Trochę pospałaś siostro, tak mniej więcej 13 godzin - uśmiechnął się.
- Oh, byłam chyba już zmęczona tymi przygotowaniami do wyjazdu, najwyraźniej mój organizm mi dawał znać - wzruszyłam ramionami i się przeciągnęłam. - Dziękuje, że przyniosłeś mnie do pokoju - odkryłam się i wstałam powoli.
- To nie ja - powiedział z tajemniczym uśmiechem. - Peter się zaoferował.
- Oh, jaki miły - uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam walizkę, aby wyjąć z niej kosmetyczkę i móc wziąć prysznic. - Możesz mu podziękować, a teraz mogę o dwadzieścia minut spokoju?
- Tak, tak - powiedział szybko i wstał, wiedząc, jak bardzo lubię być sama rano. - Za trzy godziny w sali na dole jest zebranie wszystkich, przyjdź, proszę - rzucił na odchodnym, wychodząc i zostawiając mnie ze sobą samą. Powolnym krokiem poszłam do łazienki, gdzie wzięłam przyjemny, rozbudzający prysznic i zrobiłam peeling całego ciała o zapachu leśnych owoców, następnie zrobiłam poranną toaletę i nałożyłam trochę makijażu na twarz. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki i ubrałam bieliznę, następnie wciągnęłam na siebie czarne jeansy i założyłam bluzę z adidasa ze skoków narciarskich oraz zjadłam przyniesione przez Nejca śniadanie. Jak zwykle przyniósł mi wszystko, co lubiłam. Moja relacja z bratem była chyba najlepszą, jaką kiedykolwiek miałam z kimkolwiek. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło, że zadzwonił do mnie podczas zawodów, a ja z jego głosu mogłam wywnioskować, co poszło nie tak. Wspieraliśmy się i byliśmy dla siebie, bo nie mieliśmy nikogo poza sobą nawzajem. Nie kłóciliśmy się nigdy, chyba że o to, co mieliśmy oglądać czy o to, na co szliśmy do restauracji, ale poza takimi błahymi sprawami staliśmy za sobą murem.

O umówionej godzinie zeszłam na dół i za tłumem trafiłam do sali, po krótkich poszukiwaniach, znalazłam reprezentację mojego kraju i zajęłam miejsce obok brata.
- Widzę, że trafiłaś - szepnął mi do ucha.
- Nie było to trudne - zaśmiałam się cicho. - Szłam za tłumem - posłałam mu uśmiech i spojrzałam na podwyższenie, na którym stał szef Pucharu Świata. Uważnie słuchałam tego, co mówił i niektóre rzeczy notowałam w telefonie, aby móc przypomnieć innym o nich. Nie byłam typem osoby, która łamała zasady i była głośna oraz otaczała się wielkim gronem przyjaciół i znajomych. Od dziecka byłam cicha, miałam jedną przyjaciółkę, która potem i tak wyjechała, zawsze się trzymałam planu i zasad. Tylko raz złamałam swoje zasady, co nie skończyło się dla mnie dobrze i ani ja, ani Nejc nie wspominamy o tym wydarzeniu. Odeszło ono w niepamięć i najlepiej, aby nigdy nie wróciło.

- Idziesz z nami na obiad? - koło mnie pojawił się Peter, kiedy powolnymi krokami ruszyliśmy do wyjścia z sali.
- Mogę iść - posłałam mu nieśmiały uśmiech, patrząc na swoje buty, przez co prawie wpadłam w krzesło, na szczęście Prevc mnie przesunął szybkim ruchem i uniknęłam bolesnego spotkania z ziemią. - Dzięki - zarumieniłam się mocno. Wszystkiemu było winne to, że pomimo mojej miłości do porządku byłam osobą niezdarną, która na prostej drodze potrafiła się potknąć i to najczęściej o swoje własne nogi.
- No to chodź, bo już czas - pociągnął mnie za ramię w kierunku hotelowej restauracji
- Dopiero co było śniadanie - jęknęłam niezadowolona.
- Dla ciebie dopiero co, my swoje mieliśmy 5 godzin temu - zmarszczyłam brwi.
- To chyba trochę pospałam...
- Jesteś chyba typem, który lubi spać, co nie?
- Właśnie nie - potrząsnęłam głową - to ja zawsze w domu wstaje pierwsza i budzę Nejca, gdy ma jechać na zawody, wtedy to ja się nim opiekuje, w pozostałych sytuacjach, jak przystało na starszego, to on się mną opiekuje - przeniosłam wzrok na twarz Petera, który tylko pokiwał ze zrozumieniem głową.

Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju, gdzie mogłam w spokoju pisać swojego bloga, na dzisiaj nie miałam zaplanowanych żadnych spotkań. Jedynie w przypadku kontuzji byłabym potrzebna, ale wątpiłam, że będą szukać u mnie pomocy, aczkolwiek znając tych chłopaków, byli oni zdolni do wszystkiego. Popatrzyłam za okno, podziwiając widoki i padające płatki śniegu. Mimowolnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie beztroskie dzieciństwo i to jak często bawiliśmy się z rodzicami w białym puchu. Nie mając ochoty schodzić na jedzenie, zostałam w swoim pokoju. Późnym wieczorem zamknęłam komputer, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, nie czułam się tutaj źle, właściwie to czułam, że w końcu coś zaczyna się układać.



____________

Po raz pierwszy w życiu mój rozdział przekroczył w liczbie słów 1000
DLATEGO
aby to uczcić poproszę o komentarze

CZYTASZ = KOMENTUJ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

prolog

Był ciepły październikowy poranek, kiedy drobna brunetka wyszła na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. W rękach trzymała kubek z białą herbatą, jej ulubioną, a na ramiona założyła za duży sweter, który zabrała swojemu starszemu bratu. Lubiła nosić jego rzeczy, czuła wtedy jego bliskość, a przecież tak często nie było go w domu. Przymknęła oczy, a gęste rzęsy rzuciły cień na rumiane policzki. Jej długie włosy ułożyły się w loki, a wiatr delikatnie je rozwiewał. Upiła łyk ciepłego napoju, wpatrując się w pobliską skocznię narciarską. Ciche skrzypnięcie drzwi spowodowało, że drgnęła wyciągnięta ze swoich rozmyślań.
- Idę trenować - jej starszy brat uśmiechnął się, składając pocałunek na jej czole.
- Kiedy wrócisz? - spytała, unosząc wzrok.
- Za kilka godzin, możliwe, że przyjdę z chłopakami, poznasz ich jako psycholog - powiedział, wchodząc do domu. Dziewczyna westchnęła cicho, wracając do obserwowania otaczającego ją krajobrazu. Słońce zaświeciło na nią, sprawiając, że jej oczy zaczęły mienić się różnymi odcieniami brązu i złota, a we włosach zamajaczyły delikatnie rudawe refleksy. Dwudziestojednoletnia dziewczyna powolnym krokiem weszła do środka domu, zamykając za sobą drzwi balkonowe. Odstawiła pusty kubek na kuchenny blat i poszła do swojego pokoju na poddaszu. W swojej własnej łazience wzięła orzeźwiający prysznic, omywając swoje ciało ulubionym, czekoladowym żelem, zamknęła wodę, wychodząc na dywanik i opatulając się puszystym ręcznikiem. Wytarła się i nałożyła trochę tuszu na rzęsy, robiąc następnie kreskę eyelinerem na powiece. Przeszła szybko do pokoju, gdzie ubrała się w ciepłe czarne legginsy, szary, duży sweter oraz szare, ciepłe skarpetki. Do ręki wzięła komputer i zaczęła pisać o jednej ze swoich podróży na blogu, który prowadziła dla ludzi, aby poznali jej ojczyznę, Słowenię. Późnym popołudniem jej ulubioną czynność przerwało pukanie do drzwi i stłumione śmiechy oraz głośne rozmowy. Leniwie odłożyła laptop na kanapę i poszła otworzyć niespodziewanym gościom. Po uchyleniu drzwi rozpoznała swojego brata i stojącą za nim grupkę mężczyzn. Brunetka zmarszczyła brwi.
- Nie masz kluczy ze sobą? - zamarudziła, wpuszczając ich do domu.
- Mam, ale wiedziałem, co będziesz robić, więc chciałem cię od tego oderwać - jej starszy brat uśmiechnął się, mierzwiąc jej włosy. - Poznaj twoich nowych podopiecznych - wskazał na chłopaków, którzy po kolei się zaczęli przedstawiać. Na samym końcu podszedł do niej wysoki, niebieskooki brunet.
- Jestem Peter - podał jej swoją rękę, a ona ją uścisnęła, nie odrywając wzroku od jego tęczówek.
- A ja Nika, miło mi poznać.




______________________


CZYTAM = KOMENTUJE

oni


Nika Dežman (03.05.1995)





Peter Prevc (20.09.1992)