chapter I

~*~ Dangerous plan, just this time

strangers hand clutched in mine ~*~


Sprawdziłam kolejny raz czy na pewno wszystkie rzeczy zapakowałam do mojej ogromnej, niebieskiej walizki, wyjeżdżałam w końcu na najbliższe kilka tygodni, a nie zamierzałam wydawać pieniędzy na błahostki. Chciałam odciążyć Nejca ze wszystkich wydatków, w końcu sama dostawałam tylko skromną rentę po rodzicach i to, co udawało mi się zarobić na blogu dzięki reklamom. Chwytając mój ulubiony brązowy sweter, narzuciłam go na siebie i włożyłam do torebki telefon razem ze zwiniętą ładowarką i słuchawkami. Wzięłam głębszy oddech i zniosłam moją walizkę do samochodu, po czym wróciłam do pokoju i poprawiłam kilka rzeczy, aby nie zostawić za sobą bałaganu, następnie ubrałam zieloną kurtkę reprezentacji Słowenii oraz ich czapkę a na szyi zawinęłam ogromy szalik. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i wzięłam do ręki torebkę, po czym wyszłam przed dom i wsiadłam do naszego czarnego Forda na miejsce pasażera.

Po prawie dwóch godzinach drogi w towarzystwie teamu słoweńskiego zdecydowanie stwierdziłam, że mam dość. Jedyną osobą, z którą dałam radę zamienić kilka słów był Peter Prevc, reszta, wliczając w to mojego, zazwyczaj, spokojnego brata, zachowywała się jak uwolnione dopiero co z zoo małpiszony, delikatnie mówiąc. Stwierdziłam, że już to ten czas, w którym wyjmuję słuchawki, aby oddalić się od świata, dlatego też sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej telefon. Wkładając słuchawki do uszu, spojrzałam na Petera, który posłał mi delikatny uśmiech, a ja nieśmiało go odwzajemniłam, aby chwilę później wsłuchać się w nuty mojej ulubionej piosenki napisanej przez Eda Sheerana. Nie zauważyłam, nawet kiedy znużenie podróżą mnie opanowało, a powieki mimowolnie mi opadły i odpłynęłam w błogi sen. Zostałam obudzona przez niemiły chłód, kiedy uchyliłam powieki, zobaczyłam, że jestem niesiona na rękach przez kogoś, wtuliłam się tylko mocniej w tą osobę tak, aby zimno mi nie przeszkadzało i znowu zamknęłam oczy.

Rano obudził mnie Nejc przynosząc mi do pokoju śniadanie.
- Trochę pospałaś siostro, tak mniej więcej 13 godzin - uśmiechnął się.
- Oh, byłam chyba już zmęczona tymi przygotowaniami do wyjazdu, najwyraźniej mój organizm mi dawał znać - wzruszyłam ramionami i się przeciągnęłam. - Dziękuje, że przyniosłeś mnie do pokoju - odkryłam się i wstałam powoli.
- To nie ja - powiedział z tajemniczym uśmiechem. - Peter się zaoferował.
- Oh, jaki miły - uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam walizkę, aby wyjąć z niej kosmetyczkę i móc wziąć prysznic. - Możesz mu podziękować, a teraz mogę o dwadzieścia minut spokoju?
- Tak, tak - powiedział szybko i wstał, wiedząc, jak bardzo lubię być sama rano. - Za trzy godziny w sali na dole jest zebranie wszystkich, przyjdź, proszę - rzucił na odchodnym, wychodząc i zostawiając mnie ze sobą samą. Powolnym krokiem poszłam do łazienki, gdzie wzięłam przyjemny, rozbudzający prysznic i zrobiłam peeling całego ciała o zapachu leśnych owoców, następnie zrobiłam poranną toaletę i nałożyłam trochę makijażu na twarz. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki i ubrałam bieliznę, następnie wciągnęłam na siebie czarne jeansy i założyłam bluzę z adidasa ze skoków narciarskich oraz zjadłam przyniesione przez Nejca śniadanie. Jak zwykle przyniósł mi wszystko, co lubiłam. Moja relacja z bratem była chyba najlepszą, jaką kiedykolwiek miałam z kimkolwiek. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło, że zadzwonił do mnie podczas zawodów, a ja z jego głosu mogłam wywnioskować, co poszło nie tak. Wspieraliśmy się i byliśmy dla siebie, bo nie mieliśmy nikogo poza sobą nawzajem. Nie kłóciliśmy się nigdy, chyba że o to, co mieliśmy oglądać czy o to, na co szliśmy do restauracji, ale poza takimi błahymi sprawami staliśmy za sobą murem.

O umówionej godzinie zeszłam na dół i za tłumem trafiłam do sali, po krótkich poszukiwaniach, znalazłam reprezentację mojego kraju i zajęłam miejsce obok brata.
- Widzę, że trafiłaś - szepnął mi do ucha.
- Nie było to trudne - zaśmiałam się cicho. - Szłam za tłumem - posłałam mu uśmiech i spojrzałam na podwyższenie, na którym stał szef Pucharu Świata. Uważnie słuchałam tego, co mówił i niektóre rzeczy notowałam w telefonie, aby móc przypomnieć innym o nich. Nie byłam typem osoby, która łamała zasady i była głośna oraz otaczała się wielkim gronem przyjaciół i znajomych. Od dziecka byłam cicha, miałam jedną przyjaciółkę, która potem i tak wyjechała, zawsze się trzymałam planu i zasad. Tylko raz złamałam swoje zasady, co nie skończyło się dla mnie dobrze i ani ja, ani Nejc nie wspominamy o tym wydarzeniu. Odeszło ono w niepamięć i najlepiej, aby nigdy nie wróciło.

- Idziesz z nami na obiad? - koło mnie pojawił się Peter, kiedy powolnymi krokami ruszyliśmy do wyjścia z sali.
- Mogę iść - posłałam mu nieśmiały uśmiech, patrząc na swoje buty, przez co prawie wpadłam w krzesło, na szczęście Prevc mnie przesunął szybkim ruchem i uniknęłam bolesnego spotkania z ziemią. - Dzięki - zarumieniłam się mocno. Wszystkiemu było winne to, że pomimo mojej miłości do porządku byłam osobą niezdarną, która na prostej drodze potrafiła się potknąć i to najczęściej o swoje własne nogi.
- No to chodź, bo już czas - pociągnął mnie za ramię w kierunku hotelowej restauracji
- Dopiero co było śniadanie - jęknęłam niezadowolona.
- Dla ciebie dopiero co, my swoje mieliśmy 5 godzin temu - zmarszczyłam brwi.
- To chyba trochę pospałam...
- Jesteś chyba typem, który lubi spać, co nie?
- Właśnie nie - potrząsnęłam głową - to ja zawsze w domu wstaje pierwsza i budzę Nejca, gdy ma jechać na zawody, wtedy to ja się nim opiekuje, w pozostałych sytuacjach, jak przystało na starszego, to on się mną opiekuje - przeniosłam wzrok na twarz Petera, który tylko pokiwał ze zrozumieniem głową.

Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju, gdzie mogłam w spokoju pisać swojego bloga, na dzisiaj nie miałam zaplanowanych żadnych spotkań. Jedynie w przypadku kontuzji byłabym potrzebna, ale wątpiłam, że będą szukać u mnie pomocy, aczkolwiek znając tych chłopaków, byli oni zdolni do wszystkiego. Popatrzyłam za okno, podziwiając widoki i padające płatki śniegu. Mimowolnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie beztroskie dzieciństwo i to jak często bawiliśmy się z rodzicami w białym puchu. Nie mając ochoty schodzić na jedzenie, zostałam w swoim pokoju. Późnym wieczorem zamknęłam komputer, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, nie czułam się tutaj źle, właściwie to czułam, że w końcu coś zaczyna się układać.



____________

Po raz pierwszy w życiu mój rozdział przekroczył w liczbie słów 1000
DLATEGO
aby to uczcić poproszę o komentarze

CZYTASZ = KOMENTUJ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA

12 komentarzy:

  1. fajnie czytać, że Nika wraz z bratem, Nejcem, mają tak dobry kontakt. rodzeństwo powinno się wspierać zawsze i wszędzie.
    widać, że dziewczyna zawróciła Peterowi w głowie. zaniósł ją do pokoju (aww<3). ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ta relacja. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z nazwą tego opowiadania kojarzy mi się tylko piosenka Birdy - not about angel *.*
    Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wpadłam przez przypadek :D
    fajnie że rodzeństwo Dežmanów ma ze sobą taki świetny kontakt.
    coś czuję że pan Peter będzie miał wiele spotkań z nową panią psycholog ;)

    czekam na następny,
    buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i było warto:) Jest cudowny:) Widać, że ona i Peter załapali szybko kontakt, więc tylko czekam na dalszy rozwój sytuacji xx Weny!:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pokochałam, zakochałam się. Zyskujesz wierną czytelniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czytam, ale nie zawsze mam czas i ochotę na pisanie komentarzy, ALE wiedz, że zaczyna się cudownie. Życzę weny na dalszą część. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak u wszystkich to u ciebie tez napiszę. Przepraszam, że tak krótko, ale trzeci tydzień choroby mnie wymęcza. Jak będę zdrowa zacznę pisać coś sensownego.
    Zapowiada się ciekawie. Zostaję.
    Pozdrawiam.
    Ps. U mnie nowość
    PM

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, Peter taki romantyk? Nie spodziewałam się tego po nim :D Ale widać, że wpadł po uszy ;) Teraz tylko czekać na rozwój sytuacji :)
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!
    Z ogromną chęcią przyjęłam Twoje zaproszenie! :)
    Gdzie Peter, tam jestem i ja xd

    Rozdział cudowny! <3
    Widzę, że Nika i Peter mają niezły kontakt.
    Obstawiam, że to on pomoże ułożyć jej życie do końca.

    Z pewnością tutaj zostaję! ;*
    Jeśli masz czas i chęci to zapraszam do Mai i Petera:
    http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html

    Trzymaj się!
    Pozdrawiam, Camille

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne opowiadanie ♥
    Kiedy następny rozdział? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak myślałam, że to on się zaoferował by ją zanieść do pokoju. Sympatyczna wydaje się główna bohaterka, zresztą cała reszta też.

    OdpowiedzUsuń
  12. A oja mega zaraz zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału !! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje serdecznie za każdy komentarz