~*~ Dangerous plan, just this time
strangers hand clutched in mine ~*~
Sprawdziłam kolejny raz czy na pewno wszystkie rzeczy zapakowałam do mojej ogromnej, niebieskiej walizki, wyjeżdżałam w końcu na najbliższe kilka tygodni, a nie zamierzałam wydawać pieniędzy na błahostki. Chciałam odciążyć Nejca ze wszystkich wydatków, w końcu sama dostawałam tylko skromną rentę po rodzicach i to, co udawało mi się zarobić na blogu dzięki reklamom. Chwytając mój ulubiony brązowy sweter, narzuciłam go na siebie i włożyłam do torebki telefon razem ze zwiniętą ładowarką i słuchawkami. Wzięłam głębszy oddech i zniosłam moją walizkę do samochodu, po czym wróciłam do pokoju i poprawiłam kilka rzeczy, aby nie zostawić za sobą bałaganu, następnie ubrałam zieloną kurtkę reprezentacji Słowenii oraz ich czapkę a na szyi zawinęłam ogromy szalik. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i wzięłam do ręki torebkę, po czym wyszłam przed dom i wsiadłam do naszego czarnego Forda na miejsce pasażera.
Po prawie dwóch godzinach drogi w towarzystwie teamu słoweńskiego zdecydowanie stwierdziłam, że mam dość. Jedyną osobą, z którą dałam radę zamienić kilka słów był Peter Prevc, reszta, wliczając w to mojego, zazwyczaj, spokojnego brata, zachowywała się jak uwolnione dopiero co z zoo małpiszony, delikatnie mówiąc. Stwierdziłam, że już to ten czas, w którym wyjmuję słuchawki, aby oddalić się od świata, dlatego też sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej telefon. Wkładając słuchawki do uszu, spojrzałam na Petera, który posłał mi delikatny uśmiech, a ja nieśmiało go odwzajemniłam, aby chwilę później wsłuchać się w nuty mojej ulubionej piosenki napisanej przez Eda Sheerana. Nie zauważyłam, nawet kiedy znużenie podróżą mnie opanowało, a powieki mimowolnie mi opadły i odpłynęłam w błogi sen. Zostałam obudzona przez niemiły chłód, kiedy uchyliłam powieki, zobaczyłam, że jestem niesiona na rękach przez kogoś, wtuliłam się tylko mocniej w tą osobę tak, aby zimno mi nie przeszkadzało i znowu zamknęłam oczy.
Rano obudził mnie Nejc przynosząc mi do pokoju śniadanie.
- Trochę pospałaś siostro, tak mniej więcej 13 godzin - uśmiechnął się.
- Oh, byłam chyba już zmęczona tymi przygotowaniami do wyjazdu, najwyraźniej mój organizm mi dawał znać - wzruszyłam ramionami i się przeciągnęłam. - Dziękuje, że przyniosłeś mnie do pokoju - odkryłam się i wstałam powoli.
- To nie ja - powiedział z tajemniczym uśmiechem. - Peter się zaoferował.
- Oh, jaki miły - uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam walizkę, aby wyjąć z niej kosmetyczkę i móc wziąć prysznic. - Możesz mu podziękować, a teraz mogę o dwadzieścia minut spokoju?
- Tak, tak - powiedział szybko i wstał, wiedząc, jak bardzo lubię być sama rano. - Za trzy godziny w sali na dole jest zebranie wszystkich, przyjdź, proszę - rzucił na odchodnym, wychodząc i zostawiając mnie ze sobą samą. Powolnym krokiem poszłam do łazienki, gdzie wzięłam przyjemny, rozbudzający prysznic i zrobiłam peeling całego ciała o zapachu leśnych owoców, następnie zrobiłam poranną toaletę i nałożyłam trochę makijażu na twarz. Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki i ubrałam bieliznę, następnie wciągnęłam na siebie czarne jeansy i założyłam bluzę z adidasa ze skoków narciarskich oraz zjadłam przyniesione przez Nejca śniadanie. Jak zwykle przyniósł mi wszystko, co lubiłam. Moja relacja z bratem była chyba najlepszą, jaką kiedykolwiek miałam z kimkolwiek. Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło, że zadzwonił do mnie podczas zawodów, a ja z jego głosu mogłam wywnioskować, co poszło nie tak. Wspieraliśmy się i byliśmy dla siebie, bo nie mieliśmy nikogo poza sobą nawzajem. Nie kłóciliśmy się nigdy, chyba że o to, co mieliśmy oglądać czy o to, na co szliśmy do restauracji, ale poza takimi błahymi sprawami staliśmy za sobą murem.
O umówionej godzinie zeszłam na dół i za tłumem trafiłam do sali, po krótkich poszukiwaniach, znalazłam reprezentację mojego kraju i zajęłam miejsce obok brata.
- Widzę, że trafiłaś - szepnął mi do ucha.
- Nie było to trudne - zaśmiałam się cicho. - Szłam za tłumem - posłałam mu uśmiech i spojrzałam na podwyższenie, na którym stał szef Pucharu Świata. Uważnie słuchałam tego, co mówił i niektóre rzeczy notowałam w telefonie, aby móc przypomnieć innym o nich. Nie byłam typem osoby, która łamała zasady i była głośna oraz otaczała się wielkim gronem przyjaciół i znajomych. Od dziecka byłam cicha, miałam jedną przyjaciółkę, która potem i tak wyjechała, zawsze się trzymałam planu i zasad. Tylko raz złamałam swoje zasady, co nie skończyło się dla mnie dobrze i ani ja, ani Nejc nie wspominamy o tym wydarzeniu. Odeszło ono w niepamięć i najlepiej, aby nigdy nie wróciło.
- Idziesz z nami na obiad? - koło mnie pojawił się Peter, kiedy powolnymi krokami ruszyliśmy do wyjścia z sali.
- Mogę iść - posłałam mu nieśmiały uśmiech, patrząc na swoje buty, przez co prawie wpadłam w krzesło, na szczęście Prevc mnie przesunął szybkim ruchem i uniknęłam bolesnego spotkania z ziemią. - Dzięki - zarumieniłam się mocno. Wszystkiemu było winne to, że pomimo mojej miłości do porządku byłam osobą niezdarną, która na prostej drodze potrafiła się potknąć i to najczęściej o swoje własne nogi.
- No to chodź, bo już czas - pociągnął mnie za ramię w kierunku hotelowej restauracji
- Dopiero co było śniadanie - jęknęłam niezadowolona.
- Dla ciebie dopiero co, my swoje mieliśmy 5 godzin temu - zmarszczyłam brwi.
- To chyba trochę pospałam...
- Jesteś chyba typem, który lubi spać, co nie?
- Właśnie nie - potrząsnęłam głową - to ja zawsze w domu wstaje pierwsza i budzę Nejca, gdy ma jechać na zawody, wtedy to ja się nim opiekuje, w pozostałych sytuacjach, jak przystało na starszego, to on się mną opiekuje - przeniosłam wzrok na twarz Petera, który tylko pokiwał ze zrozumieniem głową.
Po obiedzie wróciłam do swojego pokoju, gdzie mogłam w spokoju pisać swojego bloga, na dzisiaj nie miałam zaplanowanych żadnych spotkań. Jedynie w przypadku kontuzji byłabym potrzebna, ale wątpiłam, że będą szukać u mnie pomocy, aczkolwiek znając tych chłopaków, byli oni zdolni do wszystkiego. Popatrzyłam za okno, podziwiając widoki i padające płatki śniegu. Mimowolnie się uśmiechnęłam, przypominając sobie beztroskie dzieciństwo i to jak często bawiliśmy się z rodzicami w białym puchu. Nie mając ochoty schodzić na jedzenie, zostałam w swoim pokoju. Późnym wieczorem zamknęłam komputer, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, nie czułam się tutaj źle, właściwie to czułam, że w końcu coś zaczyna się układać.
____________
Po raz pierwszy w życiu mój rozdział przekroczył w liczbie słów 1000
DLATEGO
aby to uczcić poproszę o komentarze
CZYTASZ = KOMENTUJ, DOCENIASZ PRACĘ AUTORA
fajnie czytać, że Nika wraz z bratem, Nejcem, mają tak dobry kontakt. rodzeństwo powinno się wspierać zawsze i wszędzie.
OdpowiedzUsuńwidać, że dziewczyna zawróciła Peterowi w głowie. zaniósł ją do pokoju (aww<3). ciekawa jestem jak dalej rozwinie się ta relacja. :)
Z nazwą tego opowiadania kojarzy mi się tylko piosenka Birdy - not about angel *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
wpadłam przez przypadek :D
OdpowiedzUsuńfajnie że rodzeństwo Dežmanów ma ze sobą taki świetny kontakt.
coś czuję że pan Peter będzie miał wiele spotkań z nową panią psycholog ;)
czekam na następny,
buziole :*
Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i było warto:) Jest cudowny:) Widać, że ona i Peter załapali szybko kontakt, więc tylko czekam na dalszy rozwój sytuacji xx Weny!:))
OdpowiedzUsuńPokochałam, zakochałam się. Zyskujesz wierną czytelniczkę :)
OdpowiedzUsuńczytam, ale nie zawsze mam czas i ochotę na pisanie komentarzy, ALE wiedz, że zaczyna się cudownie. Życzę weny na dalszą część. :)
OdpowiedzUsuńJak u wszystkich to u ciebie tez napiszę. Przepraszam, że tak krótko, ale trzeci tydzień choroby mnie wymęcza. Jak będę zdrowa zacznę pisać coś sensownego.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Zostaję.
Pozdrawiam.
Ps. U mnie nowość
PM
Wow, Peter taki romantyk? Nie spodziewałam się tego po nim :D Ale widać, że wpadł po uszy ;) Teraz tylko czekać na rozwój sytuacji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę! :))
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ ogromną chęcią przyjęłam Twoje zaproszenie! :)
Gdzie Peter, tam jestem i ja xd
Rozdział cudowny! <3
Widzę, że Nika i Peter mają niezły kontakt.
Obstawiam, że to on pomoże ułożyć jej życie do końca.
Z pewnością tutaj zostaję! ;*
Jeśli masz czas i chęci to zapraszam do Mai i Petera:
http://there-is-this-girl.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2_6.html
Trzymaj się!
Pozdrawiam, Camille
świetne opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? ;)
Tak myślałam, że to on się zaoferował by ją zanieść do pokoju. Sympatyczna wydaje się główna bohaterka, zresztą cała reszta też.
OdpowiedzUsuńA oja mega zaraz zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału !! :)
OdpowiedzUsuń